Spowiedź foundera: kiedy dorasta startup?

Piotr Zaniewicz in

Blog/Rozwiń startup/Spowiedź foundera: kiedy dorasta startup?

To był luty 2016 roku. Pamiętam ten dzień, w którym wyprowadziliśmy się ze starego biura – było małe i mieściło się w mieszkaniu w kamienicy. W pomieszczeniach dla 20 osób pracowało prawie 40. Handlowcy dzwonili do klientów z wyznaczonego miejsca koło mikrofalówki a zebrania zespołu odbywały się w przedpokoju. Zdarzało się, że ze względu na brak miejsca, rozmowy rekrutacyjne były prowadzone na klatce schodowej.

Po ponad trzech latach istnienia RightHello widzę jak bardzo rozwinęliśmy się i przede wszystkim zmieniliśmy, dlatego zacząłem się zastanawiać czy nadal jesteśmy startupem? Co w ogóle odróżnia dojrzały biznes od początkujących firm?

Zacznijmy od początku

Zanim zdecydowałem się zaangażować wszystkie swoje siły w budowanie RightHello, dostałem ofertę pracy – pewna firma z Polski chciała, żebym wyjechał wraz z nią do Doliny Krzemowej. Mimo że było to prawie idealna oferta pracy marzeń, po głębokich namysłach, odmówiłem.

Nie zdecydowałem się, bo już wtedy wiedziałem, że w automatyzacji sprzedaży i cold mailingu jest niesamowity potencjał i że tym chcę się zająć na poważnie i na dłużej. Sam w poprzedniej pracy skorzystałem z tego kanału i na własnej skórze mogłem się przekonać, że cold mailing jest niesamowicie skuteczny.

Zacząłem rozmawiać z trzydziestoma founderami różnych startupów i wszyscy przyznali mi rację. Największą bolączką biznesów jest nawiązanie pierwszego kontaktu z wybranymi firmami. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mój pomysł na biznes ma rację bytu. Co ciekawe, założyłem firmę dopiero wtedy, gdy miałem pewnych pierwszych pięciu klientów – founderów, z którymi wcześniej rozmawiałem o RightHello.

Najważniejsze są fundamenty firmy

Pierwsze miesiące rozkręcania startupu były bardzo intensywne. Zatrudniłem dwóch pracowników, “biurem” była moja ulubiona kawiarnia, w której przesiadywaliśmy godzinami.

Kamieniem milowym był moment, w którym jeden z klientów polecił naszą stronę na facebooku. Posypały się leady więc zdecydowałem zatrudnić kolejne osoby, żeby zwiększyć skalę naszej działalności. Wtedy też pojawił się pierwszy inwestor. Było mało technologii, dużo kombinowania i całkiem sporo małych pożarów do ugaszenia. Jak to bywa w startupie, byliśmy zmuszeni do ciągłego udoskonalania procesu.

Budowałem fundamenty firmy – musiałem działać w skali mikro i mówić wszystkim co mają robić. Na szczęście z czasem do zespołu dołączały doświadczone osoby, które mogły przejąć część moich obowiązków. Im więcej osób pracowało w RightHello, tym bardziej firma się zmieniała – jej struktura, kultura pracy i przede wszystkim komunikacja.

Ogromnym wyzwaniem było dostosowanie stylu zarządzania i komunikacji wewnętrznej do warunków panujących w firmie. Nauczyłem się też wtedy, że startup przejmuje wszystkie dobre i złe cechy swojego foundera.

Dojrzałem do tego, co powinienem zmienić i w sobie, i w firmie. Zdałem sobie sprawę, że każde moje zaniechanie będzie miało odzwierciedlenie w zarobkach firmy.

Duży biznes vs. garażowa firma

Wracając do momentu (przynajmniej dla mnie) przełomowego. Po przeprowadzce w 2016 roku, w nowym biurze wszystko było bardzo uporządkowane i każdy pracownik miał swoje stanowisko. Teraz, gdy przechodzę przez biuro, pracuje tu blisko 70 osób. Z każdym miesiącem coraz bardziej jesteśmy pewni tego co robimy i dlaczego.

Czy wtedy zorientowałem się, że faktycznie jesteśmy już dużym biznesem? Czy wtedy moja firma przestała być startupem?

Absolutnie nie.

Zmiana biura i moje rozumienie dojrzałości RightHello nie była wcale związana z wypracowaniem modelu biznesowego tylko z poczuciem tego, że nie byliśmy już “garażową firmą”. Dzięki temu zauważyłem, że to co robimy ma bardzo duży sens i było jedynie dowodem na to, jak dużo dobrej roboty zrobiliśmy do tego czasu.

Czy da się zdefiniować startup?

Kiedy wpisałem w google frazę “startup definition” pierwszym wynikiem wyszukiwania była popularna formuła, z którą już wcześniej się spotkałem. To słowa Steve’a Blanka, jednego z najbardziej znanych przedsiębiorców z Doliny Krzemowej. Według jego opinii startup to “tymczasowa organizacja, która poszukuje rentownego, skalowalnego i powtarzalnego modelu biznesowego”.

Z kolei w innym wywiadzie Forbes’a znalazłem określenie startupu jako firmy, która zajmuje się rozwiązaniem problemu, podczas gdy sam sposób rozwiązania nie jest oczywisty i nie gwarantuje sukcesu.

Zanim jednak napiszę więcej o tym jak widzę moment wyjścia firmy z fazy startupu, chcę przedstawić to, co (mimo obiegowych opinii) wcale nie zmienia startupu w dojrzałą firmę.

Mały biznes ≠ startup

O ile w startupie eksperymentujesz i jest to słowo klucz do rozwiązania wszystkich bieżących wyzwań (“spróbujmy zrobić TE działania, przetestujmy, zobaczymy jak się sprawdzą!”), to w “pełnoletnim” biznesie model na zarabianie pieniędzy jest wypracowany i klarownie określony. Wiele oczywiście zależy czy charakteru działalności, ale to temat na osobny artykuł.

Jaka jest dla mnie różnica między startupem a małym biznesem?

W młodej (nie zawsze małej) firmie ciągle dokonujesz zmian, ponieważ szukasz sposobu na osiągnięcie stabilnego i systematycznego dochodu. Tym samym musisz liczyć się z porażkami i przetrwać wiele niepowodzeń.

Dlaczego nie skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań i założyć firmę opartą o wypracowany model biznesowy? Ponieważ większość przedsiębiorstw tak właśnie działa a konkurencja jest ogromna. Żeby ją pokonać musisz być innowacyjny. Dla mnie innowacja to synonim startupu.

Inwestorzy ≠ walidacja

Jedni mogą powiedzieć, że momentem przełomowym dla ich startupów było zdobycie inwestorów. W historii RightHello trzykrotnie udało się pozyskać finansowanie od inwestorów, ale… wbrew pozorom to nie inwestycja sprawia, że firma przestaje być startupem.

Inwestorzy mają swój wkład w potencjał firmy, dzięki nim masz szansę rozwinąć pomysł na biznes. Kupują tylko ideę tego, gdzie Twoja firma może być za 3-4 lata. To, gdzie faktycznie będzie, zależy tylko od Ciebie.

Niesamowity fokus i koncentracja

Wiąże się z poważnymi, często bardzo trudnymi decyzjami biznesowymi i właśnie podejmowanie ich sprawia, że firma (w moim odczuciu) przestaje być młodym startupem – DOJRZAŁOŚĆ BIZNESOWA, bo o niej mówię, definiuje to, jak postrzegasz swoją firmę.

#1

Moment, w którym uświadamiasz sobie, że rozwijanie firmy, to nie jest już coś wizjonerskiego i teoretycznego, tylko coś bardzo namacalnego i realnego. Z psychologicznego punktu widzenia, tym momentem było dla mnie wejście do nowego biura. W praktyce, dojrzałość biznesowa, przyszła wraz z pierwszą trudną decyzją – kiedy musiałem podjąć decyzję o rozwiązaniu współpracy i zwolnić pierwszą osobę.

#2

Moment, w którym zmienia się kultura i komunikacja firmy. Dla mnie były to momenty związane – ilościowo – z zatrudnieniem osób. Pierwsza zmiana następuje wtedy, gdy zatrudniasz 20 osób, drugi etap to 50 osób, trzeci jak zbliżasz się do 100.

Każdy z tych etapów, to bardzo duże przeskoki – inaczej wygląda komunikacja w firmie, w której pracuje 20 osób i każdy może ze sobą swobodnie porozmawiać, a jeszcze inaczej, gdy pracuje prawie sto osób na jednym piętrze i komunikujecie się ze sobą głównie przez maila. Przed każdym z tych etapów musiałem od nowa nauczyć się zarządzania firmą.

#3

Często rozmawiam z ludźmi, którzy zarządzają miliardowymi spółkami. Czerpię z tych rozmów ogromną wiedzę, która jest dla mnie bardzo pomocna w pracy. Wszyscy ci doświadczeni ludzie mówią o jednym – momencie ogromnego skupienia i koncentracji, który uświadamia ci, że właśnie do tego dążyłeś – do miejsca, w którym jesteś.

Fokus sprawia, że wiesz już, że nie błądzisz. Masz za sobą doświadczenie i zdajesz sobie sprawę z tego, że Twoja firma powinna być dokładnie w tym miejscu i dokładnie tak działać, jak działa. Wiesz już co jest dla niej ważne pod każdym kątem.

Nie mogę spać, bo trzymam startup

Zaletą startupów jest to, że pracują w nich młodzi, energiczni i zapaleni do pracy ludzie. Wkładają w tę pracę całe swoje serce i są bardzo zaangażowani. Wszyscy doświadczeni menedżerowie, supervisorzy czy dyrektorzy – to oni rozwiązują codziennie małe problemy w firmie i to dzięki nim, nie muszę martwić się, że nie mogę spać, bo trzymam startup.

Małe pożary są gaszone przez kadrę zarządzającą, a ja mogę się skupić na tym, co naprawdę jest teraz ważne dla firmy – przyszłości i rozwoju. To kolejny z etapów, który świadczy o dojrzałości biznesowej firmy i tym, czy czujesz się jeszcze startupem czy nie.

Warto przeczytać:

Chcesz zwiększyć dopływ leadów?

Załóż darmowe konto